31 maja 2010
17 maja 2010
ARCY WALKA Puchar Polski Mrągowo "Siwik Intertrade Cup"
Na regatach w Mrągowie wsparł nas swoja obecnością Wojtek "Gonti" Gontarz zawodnik Bazy Mrągowo.
My jeździmy naprawdę dobrze. Pierwszego dnia rozegranych jest sześć wyścigów. W pierwszym tracimy druga pozycję głupim błędem i lądujemy na trójce. W drugim biegu zbyt ambitny start powoduje falstart i starujemy z ostatniej pozycji, ale przebijamy się na halsówce, jesteśmy już w dziesiątce, po spinie przebijamy się zwolna do czołówki, ale nadal sporo brakuje, ostatecznie dopadamy chłopaków i wjeżdżamy za Strumikiem na piątym miejscu. Adam pierwszy. W trzecim wyścigu wchodzimy za Baranowskim na drugim miejscu. Adam na fali wydaje sie nie do wyjęcia, ale w następnym biegu my dominujemy i jesteśmy pierwsi. Za nami Tymon. No to teraz czujemy moc. Łódka chodzi jak głupia a my czujemy PULS. Przychodzi jednak pechowy bieg piąty. Jedziemy w znakomitej pozycji i tuz przed metą łamiemy bom. Strumik nie był do dogonienia, ale z resztą mogliśmy walczyć. Adam i Alek złapali OCS za falstart i kontynuacje wyścigu. Zatem okazja do nadrobienia punktow jak nigdy. Marcin wskakuje na rufę i robi za bom i talię jednocześnie.
Dojeżdżamy jakoś na dziesiątej pozycji. Został jeszcze jeden bieg, zapada decyzja że jedziemy z połamanym bomem - to jak prawie bez. Szalona decyzja ale nic do stracenia. Bieg ten po całej masie przygód na trasie ku zdziwieniu sędziów i zawodników kończymy na piątej pozycji., co ważne przed Alkiem.
Po pierwszym dniu jesteśmy na czwartej pozycji ale do pierwszego brakuje nam dwóch punktów, do drugiego jednego !
Drugiego dnia na pożyczonym bomie zajmujemy kolejno drugie, szóste i trzecie miejsce. Na Czosie panują jeszcze bardziej wymagające warunki , w drugim biegu nieco sie pogubiliśmy ale woli walki nie tracimy. w ostatnim wyścigu jechaliśmy na dwójce i gdybyśmy ja dociągnęli byłoby pudło, jednak wypina nam się fok. Raksy po prosu sobie puściły, nie zdarza się to prawie nigdy... no ale Alek wykorzystuje tę sytuację i przeskakuje nas i tym sposobem lądujemy za Adamem na czwrtej pozycji.
Poniżej publikuę wyniki, miejsca 3, 4 i 5 maja tyle samo punktów. To rzadka sytuacja, no ale się zdarza i świadczy o ostrej walce i równym poziomie. O miejscu decyduje więc liczba jedynek.
Wracam z niedosytem. Kolejne awarie podyktowały nam wynik. nie opływana, świerza łódka, my również mamy za mało treningu. Natomiast samo żeglowanie było wyśmienite, otarliśmy się o pudełko. Z drugiej strony jak na dwa biegi bez bomu, jeden z połową foka, to i tak powinniśmy być szczęśliwi. I jesteśmy !
PS Specjalne podziękowania za nauki Gontiemu oraz Marcinowi - człowiekowi bomowi.
PS Dzięki Alek z wspaniałą imprezę, dobrze zorganizowane regaty.
PS3 Podziękowania Sławkowi za bom.
Starty wychodziły nam znakomicie, po wybraniu strony, trzymaliśmy sie koncepcji do końca i strzelaliśmy jak z procy. Do boi dochodziliśmy w ścisłym czubie. Na trasie jeziora Czos działy się cuda i potrzebne było szczęście lub doświadczenie. Ten kto pływał na Czosie wie jak gwałtownie wykręca tam o 30stopni i jak często. W tych warunkach Alek Fereniec czuje się świetnie, Adam Baranowski również czuje ten akwen i był tu zdecydowanym liderem.
My jeździmy naprawdę dobrze. Pierwszego dnia rozegranych jest sześć wyścigów. W pierwszym tracimy druga pozycję głupim błędem i lądujemy na trójce. W drugim biegu zbyt ambitny start powoduje falstart i starujemy z ostatniej pozycji, ale przebijamy się na halsówce, jesteśmy już w dziesiątce, po spinie przebijamy się zwolna do czołówki, ale nadal sporo brakuje, ostatecznie dopadamy chłopaków i wjeżdżamy za Strumikiem na piątym miejscu. Adam pierwszy. W trzecim wyścigu wchodzimy za Baranowskim na drugim miejscu. Adam na fali wydaje sie nie do wyjęcia, ale w następnym biegu my dominujemy i jesteśmy pierwsi. Za nami Tymon. No to teraz czujemy moc. Łódka chodzi jak głupia a my czujemy PULS. Przychodzi jednak pechowy bieg piąty. Jedziemy w znakomitej pozycji i tuz przed metą łamiemy bom. Strumik nie był do dogonienia, ale z resztą mogliśmy walczyć. Adam i Alek złapali OCS za falstart i kontynuacje wyścigu. Zatem okazja do nadrobienia punktow jak nigdy. Marcin wskakuje na rufę i robi za bom i talię jednocześnie.
Dojeżdżamy jakoś na dziesiątej pozycji. Został jeszcze jeden bieg, zapada decyzja że jedziemy z połamanym bomem - to jak prawie bez. Szalona decyzja ale nic do stracenia. Bieg ten po całej masie przygód na trasie ku zdziwieniu sędziów i zawodników kończymy na piątej pozycji., co ważne przed Alkiem.
Po pierwszym dniu jesteśmy na czwartej pozycji ale do pierwszego brakuje nam dwóch punktów, do drugiego jednego !
Drugiego dnia na pożyczonym bomie zajmujemy kolejno drugie, szóste i trzecie miejsce. Na Czosie panują jeszcze bardziej wymagające warunki , w drugim biegu nieco sie pogubiliśmy ale woli walki nie tracimy. w ostatnim wyścigu jechaliśmy na dwójce i gdybyśmy ja dociągnęli byłoby pudło, jednak wypina nam się fok. Raksy po prosu sobie puściły, nie zdarza się to prawie nigdy... no ale Alek wykorzystuje tę sytuację i przeskakuje nas i tym sposobem lądujemy za Adamem na czwrtej pozycji.
Poniżej publikuę wyniki, miejsca 3, 4 i 5 maja tyle samo punktów. To rzadka sytuacja, no ale się zdarza i świadczy o ostrej walce i równym poziomie. O miejscu decyduje więc liczba jedynek.
Wracam z niedosytem. Kolejne awarie podyktowały nam wynik. nie opływana, świerza łódka, my również mamy za mało treningu. Natomiast samo żeglowanie było wyśmienite, otarliśmy się o pudełko. Z drugiej strony jak na dwa biegi bez bomu, jeden z połową foka, to i tak powinniśmy być szczęśliwi. I jesteśmy !
PS Specjalne podziękowania za nauki Gontiemu oraz Marcinowi - człowiekowi bomowi.
PS Dzięki Alek z wspaniałą imprezę, dobrze zorganizowane regaty.
PS3 Podziękowania Sławkowi za bom.
6 maja 2010
ZDJĘCIA Z CHARZYKOWY
Zapraszam do oglądania pierwszych zdjęć z pierwszych regat tego sezonu. Wybrałem głównie te z naszym udziałem. Regaty "budowlane". Kilka fotek demonstrujących piękno naszego startu, prowadzenia nie udało się utrzymać. Walka smakowała wyśmienicie.



dzień drugi regat: ... łódka zbudowana, przestawiona do ostrej jazdy, nastroje w sztabie bojowe.... lecz matka natura nie dała zezwolenia na start. Sztil.
...co za piękna sekwencja zdarzeń :)




zdjęcia pochodzą z galerii strony klasy omega.
Pozdrawiam -Tomek
5 maja 2010
modyfikacja kalendarza
W zawiązku z drobnym poślizgiem w budowie łódki uległ zmianie nasz omegowy kalendarz startów, który prezentuję poniżej:
3 maja 2010
charzykowy 2010
Pierwsze koty...
Od trzech tygodni łączyłem życie zawodowe, rodzinne z budową łodzi w godzinach 5-8, 16-22. Prawie się udało. 'Prawie" ponieważ do pierwszego wyścigu spóźniliśmy się na start 10min, to oznaczało stracony bieg. W drugim pękł źle zamontowany blok grota, który wyeliminował nas. Zgodnie z wszystkimi proroctwami nie ma prawa działać wszystko sprawnie w prototypowej łódce regatowej. Martwi mnie buczący miecz, kilka drobiazgów i niedoróbek, nie przeszkadza to jednak w stwierdzeniu cudownego faktu że łódka chodzi wzorcowo, jest szybka i piękna.
Jesteśmy zadowoleni ze swoich startów, wyskakiwaliśmy z linii jak z procy. Jeździliśmy w czubie. Zepsute dwa biegi, kilka awarii i odwołane regaty w niedzielę z braku wiatru nie dały nam szansy na skok dwa oczka wyżej. Ostatecznie zajęliśmy szóste miejsce. Regaty wygrała załoga Jurka Nadolnego świetna ekipa od której warto się uczyć. Mieliśmy sporo cennej konfrontacji, którą zapewne przekujemy na lepsze żeglowanie.
Kontynuowaliśmy smutną tradycję budowy łodzi do drugiego biegu. Mimo wszystko wyjazd był bardzo potrzebny. Jestem bardzo zadowolony z załogi.
Wkrótce jak nadrobię zaległości zawodowo rodzinne zamieszczę kilka fotek z budowy i pokażę nowego bolida.
Pozdrawiam
Tomek
Od trzech tygodni łączyłem życie zawodowe, rodzinne z budową łodzi w godzinach 5-8, 16-22. Prawie się udało. 'Prawie" ponieważ do pierwszego wyścigu spóźniliśmy się na start 10min, to oznaczało stracony bieg. W drugim pękł źle zamontowany blok grota, który wyeliminował nas. Zgodnie z wszystkimi proroctwami nie ma prawa działać wszystko sprawnie w prototypowej łódce regatowej. Martwi mnie buczący miecz, kilka drobiazgów i niedoróbek, nie przeszkadza to jednak w stwierdzeniu cudownego faktu że łódka chodzi wzorcowo, jest szybka i piękna.
Jesteśmy zadowoleni ze swoich startów, wyskakiwaliśmy z linii jak z procy. Jeździliśmy w czubie. Zepsute dwa biegi, kilka awarii i odwołane regaty w niedzielę z braku wiatru nie dały nam szansy na skok dwa oczka wyżej. Ostatecznie zajęliśmy szóste miejsce. Regaty wygrała załoga Jurka Nadolnego świetna ekipa od której warto się uczyć. Mieliśmy sporo cennej konfrontacji, którą zapewne przekujemy na lepsze żeglowanie.
Kontynuowaliśmy smutną tradycję budowy łodzi do drugiego biegu. Mimo wszystko wyjazd był bardzo potrzebny. Jestem bardzo zadowolony z załogi.
Wkrótce jak nadrobię zaległości zawodowo rodzinne zamieszczę kilka fotek z budowy i pokażę nowego bolida.
Pozdrawiam
Tomek
Subskrybuj:
Posty (Atom)